Zbierając okruszki czyli arbuzowa opowieść. Część 2 – Z Cierpliwością do pary

image_pdfimage_print

– Mam wrażenie, że dzisiejszy dzień będzie dla mnie jednym wielkim sprawdzianem cierpliwości – powiedział Opanowanie spokojnym głosem, stawiając na stole koszyk pełen produktów i kładąc listę, na której poskreślał już większość zapisów. – Zdobyłem prawie wszystkie rzeczy, o które mnie prosiłaś – zwrócił się do Cierpliwości – jednak będę jeszcze musiał pójść po olejek kokosowy. Przepuściłem w kolejce parę osób, którym bardzo się śpieszyło i kiedy już sam robiłem zakupy okazało się, że przed chwilą sprzedano ostatnią buteleczkę olejku! Poszukam go gdzie indziej, ale najpierw muszę się wysuszyć. Kiedy byłem w połowie drogi rozpadało się, choć uśmiechnięte wcześniej słońce nie zapowiadało wcale tak nagłej ulewy.

– Tak, to nasze słońce lubi robić psikusy – powiedziała Cierpliwość, podając synowi ręcznik i suche ubrania. – Nie prosiłabym cię o ten olejek, gdyby dało się go czymś zastąpić. Jednak jest to składnik niezbędny do przyrządzenia kokosowych racuchów, a wiem, że Mędrzec je uwielbia.

– Będą dziś racuchy kokosowe? – z hamaka wiszącego za palmami dobiegło pełne radości zapytanie, a zaraz po nim w kuchennej altance pojawiła się Wytrwałość. – Mędrzec nas odwiedza? Kiedy u nas będzie? Czy przyprowadzi swoich przyjaciół? – pełne takiej samej dawki energii pytania padały jedno za drugim.

– Zmień ubrania, bo się przeziębisz – powiedział Cierpliwość do syna, tak przejęta jego przygodą, że liczne zapytania córki ledwo musnęły jej uszy.

– Będą dziś racuchy kokosowe? Mogę przy nich pomóc? Mędrzec nas odwiedza? Kiedy u nas będzie? Czy przyprowadzi swoich przyjaciół? – Wytrwałość nie ustawała w próbach pozyskania informacji.

– Racuchy? A tak, będą. Jeśli tylko uda nam się dostać wszystkie składniki. I chętnie skorzystam z twojej pomocy – odpowiadała spokojnie Cierpliwość.

– Mędrzec nas odwiedza? Kiedy u nas będzie? Czy przyprowadzi swoich przyjaciół? – Wytrwałość powtarzała kolejne pytania z właściwą sobie wytrwałością.

– Zaprosiłam go na dzisiejszy podwieczorek. Oczywiście wspomniałam, że jego przyjaciele są również bardzo mile widziani. Wyobraźcie sobie, że on pamięta was jeszcze jako małe dzieci, które uczył czytania! A wy uczyliście go… cierpliwości.

– To ja pójdę po ten olejek – zaoferowała swoją pomoc Wytrwałość i nie czekając na potwierdzenie wyszła po zakupy.

Wróciła do domu dopiero po dłuższym czasie. Okazało się, że olejku nie było na kilku kolejnych kokosowych straganach, więc ponownie musiała wykazać się wytrwałością, by w końcu znaleźć to, czego szukała. W tym czasie Cierpliwość spokojnie czekała i choć godzina odwiedzin zbliżała się wielkimi krokami (słychać było już nawet jej coraz głośniejsze tupanie) wiedziała, że Zdenerwowanie nie będzie tu dobrym doradcą. Aż w końcu…

– Możemy zaczynać! – Cierpliwość ustawiła na blacie kuchennym wszystkie potrzebne składniki, wymieszała je w kokosowej misce, spróbowała, po czym zdecydowała, że… wszystko trzeba wylać. – Czy w białym pojemniku jest cukier kokosowy? – zapytała córkę, próbując sobie jakoś wyjaśnić nietypowy smak przygotowanej mieszanki.

– Nie, wsypałam tam sól nadmorską – wyjaśniła Wytrwałość.

– W takim razie zrobię wszystko od początku – powiedziała Cierpliwość, jednocześnie wprowadzając w życie swoje słowa. – I teraz przyda mi się twoja pomoc.

W odpowiedzi Wytrwałość przywdziała uśmiech i fartuszek z napisem Gdy składniki w gotowości, trzeba tylko wytrwałości! Dostała go w prezencie od taty razem z książką kucharską, zawierającą 1001 przepisów na potrawy z kokosa.

Niezrażona przygodą z solą, Cierpliwość umyła miskę mieniącą się słonymi kryształkami. Wzięła głęboki wdech i ponownie zaczęła do niej wsypywać poszczególne elementy pysznego, racuchowego ciasta. Tym razem przed wsypaniem próbowała każdego z nich, aby nadmorska historia nie zatoczyła koła. Gdy wszystkie właściwe składniki – bez tych niewłaściwych – znalazły się już w misce, Cierpliwość sięgnęła po trzepaczkę, aby przekazać ją Wytrwałości. Z niedowierzaniem stwierdziła jednak, że trzepaczka z jednoczęściowego narzędzia, stała się nagle dwuczęściowym! Uchwyt tkwił w dłoni Cierpliwości, za to mieszadło pozostało w szufladzie! A czasu pozostawało coraz mniej…

– Zdarza się – powiedziała do samej siebie, biorąc kolejny głęboki wdech.

Ucieszyła się, gdy wpadła na pomysł, aby trzepaczkę zastąpić drewnianą kulą do ucierania. Starannie dobraną porcję składników Wytrwałość mogła teraz zamieniać w jednolitą masę. Okazało się, że kula bardzo dobrze sprawdziła się w nowej roli, a nawet odegrała ją lepiej od stosowanego do tej pory narzędzia. Wytrwałość Wytrwałości dała swój wyraz w idealnej masie kokosowej, w której nie było ani jednej grudki! Cierpliwość tymczasem przygotowała drewienka i próbowała rozpalić ogień pod patelnią. Nawet jej powieka nie drgnęła, kiedy pierwsze dziesięć zapałek złamało się, nie wydobywszy z siebie ani jednej iskierki. Gdy zapałek pozostało w pudełku już tylko pięć, powieka podjęła stosowne przygotowania do drgnięcia. Przy trzech ostatnich, oddech Cierpliwości – choć nadal miarowy – zaczął przyspieszać. Uff… Ostatnia zapałka okazała się tą, która dała z siebie wszystko, a na skroni Cierpliwości, ciągle spokojnej i uśmiechniętej, pojawiła się ledwie dostrzegalna kropla potu.

– Teraz już pójdzie z górki – powiedziała do siebie głosem pełnym radosnej pewności.

Na patelni pojawiły się pierwsze porcje ciasta, a kokosowy zapach zaczął wieścić nadchodzącą ucztę. Racuchy rosły i smażyły się, niepomne wcześniejszych przeszkód. Cierpliwość spróbowała pierwszego z nich, a wtedy uśmiech starł kroplę potu, którą wcześniej przywołały na jej czoło niesforne zapałki. Racuchy były pyszne! Tak pyszne, że Duma, która właśnie przechadzała się nieopodal i korzystając z zachęty Cierpliwości poczęstowała się jednym z nich, już po pierwszym kęsie rozsiadła się w kuchennej altance, aby pozostać na dużej.

Unoszący się nad wyspą aromat był wyraźnym sygnałem, że podwieczorek jest już gotowy. Pachnąca pysznościami wiadomość dotarła nie tylko do podróżników z Wyspy Arbuzowej, ale również do wszystkich dużych, mniejszych i całkiem małych Kokosanek. Cierpliwość nie zdążyła jeszcze dobrze wygasić ognia pod paleniskiem, kiedy witała już Mędrca i przybyłych z nim Królową Sophię, Alfiego, Tomiego, Juanitę, Różę, Natchnienie, Wrażliwość oraz Zygfryda. Nie wiadomo, czy to zapach kokosowych smakołyków, czy też wyjątkowa atmosfera towarzysząca spotkaniu sprawiły, że już po chwili we wspólnym gronie pojawili się również Uśmiech, Życzliwość, Zaufanie, Optymizm i Radość.  A Wytrwałość, patrząc na napływających bez końca gości, wskrzeszała z niewygasłej wciąż iskry ogień, żeby szykować kolejne porcje racuchów. Opanowanie dostawiał do stołu krzesła, ławki i leżaki, a kiedy do licznego już grona dołączyły okoliczne dzieci, porozkładał na trawie kolorowe koce i donosił dla najmłodszych mięciutkie poduszki. Miejsca starczyło dla wszystkich, każdy dostał porcję smakołyków, a wszechobecną życzliwością można by obdzielić jeszcze wiele wysp.

Gdy wszyscy nasycili się nieustającymi dokładkami, Wytrwałość podała herbatę arbuzową, którą przyrządziła razem z Alfim. Dla Kokosanek był to zupełnie nowy, niepoznany dotąd smak, dla Arbuzanek – jak z kolei nazwał przybyszów Opanowanie – był to najbardziej znany smak domu, a dla wszystkich – znakomita okazja, aby powspominać, czy też wysłuchać opowieści o czasach, kiedy Mędrzec był… Kokosanką! Przysłuchując się tym opowiadaniom i wspomnieniom, Duma przechadzała się z kubkiem herbaty wśród zebranych.

Twarz Cierpliwości rozpromieniła się nagle uśmiechem na widok zbliżającej się postaci, która najpierw przywitała się z nią czule całując w czoło i dobrotliwie uśmiechając, po czym serdecznie uścisnęła dłoń wszystkim, nawet tym spotkanym już w ciągu dnia. Postać wyściskała Mędrca i wszystkie Arbuzanki, po czym zajęła miejsce u boku Cierpliwości i wsłuchała się razem ze innymi we wspomnień czar. Tak oto poznaliśmy Zrozumienie.

Niebywałą rzeczą, której dzięki wspominkom dowiedzieli się nie tylko goście z wyspy arbuzem słynącej, był fakt, że Mędrzec był kiedyś nastolatkiem. Niby było oczywiste, że nie urodził się od razu Mędrcem jakiego znali, lecz mimo to ciężko im było wyobrazić go sobie jako młodzieńca. A jeszcze trudniej było uwierzyć, że był nastolatkiem, który pomimo swojej roztropności bardzo często sprawdzał, czy cierpliwość Cierpliwości jest naprawdę niewyczerpywalna. Dzisiaj razem śmiali się z historii, których bohaterem był mały wszędobylski mól książkowy, a sam Mędrzec docenił cierpliwość gospodyni, wyrażając swój podziw dla niej pytaniami.

– Zawsze się zastanawiałem, skąd bierzesz cierpliwość? Co jest jej źródłem?

Cierpliwość uśmiechnęła się i, jak dawniej, pogładziła Mędrca po głowie.

– Zdradzę ci swój sekret, przyjacielu – powiedziała, kładąc głowę na ramieniu Zrozumienia. – Źródłem cierpliwości jest po prostu… zrozumienie.

Mały Cud

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *