1

Cichy bohater

Był to zwykły poniedziałek – taki jak każdy inny,

dzień, w którym rzeczy niezwykłe, zdarzać się nie powinny.

Samą jej obecnością byliśmy poruszeni,

choć nikt się nie spodziewał, jak wiele nią zmieni.

Zosia –  tak nową koleżankę Pani nam przedstawiła,

– cicho weszła do klasy, uśmiechem ją wypełniła

i już z nami została, ujmując swą skromnością,

dobrocią, no a w nauce, niezwykłą wręcz pilnością.

Choć jak nas zapewniała, wszystkich tu polubiła,

nie grała z nami w piłkę, ciągle się gdzieś śpieszyła.

Czasem Zosia z plecaka, karteczkę wyjmowała,

patrząc czy nikt nie widzi, szybko coś zapisywała.

Niektóre z koleżanek, kiedy to zauważyły,

nie wiedząc, o co chodzi, śmiały się, trochę kpiły.

Łatwo nie znając prawdy, wyrobić sobie zdanie,

rzadko o jego słuszność, ktoś zada nam pytanie.

I tak minęła zima, wiosna się obudziła,

my wciąż jej dokuczamy, Zosia się nie zmieniła,

ciągle się do skądś spieszy, ciągle coś zapisuje,

Lilu cicho wyznaje, że ktoś jej potrzebuje.

A w pewien poniedziałek, odmienny już od innych,

Jasiu, który dokuczał Zosi, nagle się czuje winny,

chce z Lilu porozmawiać, bo poznał tajemnice,

spotkał Zosię przypadkiem, gdy zjawił się w klinice,

bo jego zwierzak drogi, ciężko się rozchorował.

Jedyny weterynarz w schronisku dyżurował.

Tam Jaś napotkał Zosię, gdy ciężko pracowała,

psy czesała, karmiła, w zabiegach pomagała.

Chłopiec wszystko zrozumiał i rozmyślał co zrobić,

aby swą dokuczliwość Zosi mógł wynagrodzić?

Lilu ma na to pomysł, więc w klasie nas zebrała,

o Zosi dobrym sercu wszystkim opowiedziała.

Poznaliśmy historię, a przy tym zawstydzili,

bo Zosia pomagała, podczas, gdy myśmy drwili.

Ona na lekcjach nawet o zwierzętach myślała,

potrzeby, zalecenia pilnie zapisywała,

a my ciągle zabawą, głowy swe zajmujemy.

Przyszła pora to zmienić. Jak? Już chyba wiemy.

Dnia następnego po szkole, Zosia do domu śpieszy,

każdy z nas pędzi do siebie, każdy się z planu cieszy.

Zosia lekcje odrabia i biegnie do schroniska,

tam widok napotkany sprawia, że choć płaczu bliska,

w jej o czach widać szczęście – myśmy to uczynili,

swoją tu obecnością – bo wszyscy się zjawili,

i skruchą, której dzisiaj tak wiele w sobie mamy,

z którą przychodząc tutaj szczerze ją przepraszamy.

Potem Zosia swe obowiązki pomiędzy nas dzieli,

tak byśmy wszyscy ważne zajęcie mieli.

A pracy było dużo, skąd ona siłę miała,

że sama to robiła, sama radę dawała?

Teraz już nie jest sama, od teraz pomagamy,

w każdy wtorek i czwartek my również tam bywamy,

sprzątamy czworonogą, na spacery chodzimy.

Zosia ma czasu więcej, więc razem się bawimy.

I nikt jej nie dokucza, a nawet gdyby spróbował,

Jasio już się postara, że szczerze by żałował.

Bo z tak ogromnym sercem, mimo że taka mała,

Zosia w oczach nas wszystkich, bohaterem się stała.