Był sobie chłopiec, chłopca marzenia i pasje też chłopięce.
Lecz z czasem pasja zajęła całe, dobre, dziecięce serce.
Ów chłopiec – Antek – zawsze w pośpiechu zajmował się lekcjami,
by zaraz potem, często do późna swój dzień wypełniać grami.
Komputer stał się jego światem, a szczęściem wygrywanie,
więc każdą grę zakańcza, wtedy, kiedy na podium stanie.
I pewnie wirtualna radość byłaby celem dnia każdego,
gdyby nie wpływ przyjaciela, w darze przyniesionego.
Przyjaciel ten miał cztery łapki, był mały i puchaty,
miał piękne, czarne, bystre oczka, złoto – brązowe łaty,
i czerwoną kokardę starannie na szyi zawiązaną,
a ten najcudowniejszy prezent – Fafikiem wnet nazwano.
Fafik ochoczo za chłopcem tuptał, gotowy do zabawy,
lecz Antek psoty wciąż odkładał, bo miał ważniejsze sprawy.
Piesek z zawodem spuścił łepek, oczka miał zasmucone,
idąc niezgrabnie wpadł na piłkę i z nią biegł w Antka stronę,
lecz chłopiec swej gry nie zakończył, więc znów się tylko złości,
nie pojął, że szczenięca miłość, wymaga cierpliwości.
Fafik radośnie niesie kapcie – Antek zły, bo pogryzione,
piesek liże po nosie, chłopiec odwraca się w drugą stronę,
szczeniak chłopca ostrzega ze wszystkich sił szczekając,
lecz Antek ze złością go ucisza, dosyć hałasu mając.
Wierne szczenięce serce, chce szczęścia przyjaciela,
lecz pragnąc wnosić radość, czuje, że ją zabiera,
i chociaż bardzo ciężko zostawiać to, co bliskie,
Fafik planuje odejść, by zabrać smutki wszystkie.
Ukradkiem Antka żegna i biegnie gdzieś przed siebie,
nie myśląc gdzie się skryje, co będzie dalej nie wie.
Nad ranem chłopca chłód obudził, nikt stóp mu nie ogrzewał,
kapcie nie stały już przy łóżku, tam gdzie się ich spodziewał.
Zawołał pieska, lecz nie wita go radosne merdanie.
Gdzie jest przyjaciel? Czy go znajdę? Jak nie, to co się stanie?
Antek się martwi, z domu wybiega, Fafika nawołuje,
i myśli jak pieska traktował, szczerze tego żałuje.
Spotyka Lilu, przyjaciółce mówi, co się zdarzyło,
„Ile bym dał żeby czas cofnąć, aby znów wczoraj było!”
Wychwala swego przyjaciela, a głos ma tak stęskniony,
że wiatr porywa ciepłe słowa, opowiadaniem tym wzruszony
i niesie je w stronę Fafika, by ogrzać serce zasmucone.
Piesek przystaje, z łzą radości, biegnie, tym razem w Antka stronę.
Wpada w ramiona przyjaciela, chłopiec go tuli z całej siły.
„Kocham Cię piesku, nie pozwolę, aby złe chwile nas dzieliły”.
A w Lilu głowie dźwięczą słowa, które jej babcia powtarzała,
aby z uśmiechem, dobrym słowem, nigdy, przenigdy nie czekała,
bo był raz chłopiec, chłopca marzenia i pasje też chłopięce,
wiedział jak ważna jest w życiu przyjaźń i nią wypełnił serce …