1

Mały cud

Nie wydarzyło się to dawno, dawno temu ….

I nie odeszło razem z wczorajszym zachodem słońca,

stało się dziś, albo jutro, lub się dzieje – bez końca….

I nie było za  górą, czy siedmioma górami,

nie za lasem, tym bardziej za siedmioma lasami,

ale blisko, tuż obok, chyba gdzieś między nami …

Była Lilu i Łucja, wspólnych zabaw wspomnienie,

była przyjaźń, tęsknota i spotkania pragnienie.

Dnia pewnego, przyjechał  pociąg pełen radości,

a w nim Lilu – na dłużej w  domu Łucji zagości.

A na dworcu uścisków, pisków i pocałunków,

było więcej niż w Lilu walizce pakunków.

Nawet droga do domu, zwykle długa, nużąca,

szybko im upłynęła przy rozmowach bez końca.

W domu, w oczach kuzynki Lilu smutek ujrzała,

więc do swego zmartwienia Łucja jej się przyznała:

że się już nie uśmiecha, cieszyć się nie ma siły,

że w miasteczku od dawna chmury niebo przykryły.

W dniach kolejnych spacery, między drzew alejami,

lub spotkania na rynku z Łucji koleżankami.

Ludzie, których mijały, byli grzeczni i mili,

lecz w ich słowach brak ciepła, radość też gdzieś zgubili.

Dziwne, nawet pogoda barwy swoje ukrywa,

Lilu widząc te szarość miasto „Smutków” nazywa

i przyczynę chce poznać i w staraniach się sili.

Wie już – mają uprzejmość, lecz życzliwość stracili.

-„Jak odzyskać życzliwość? Kto cud taki dokona?”

-„Wielki cud jest tu zbędny, trzeba małych miliona.”

Lilu ma na to sposób: wspólny wieczór, ognisko,

Łucji uśmiech zaleca, zawsze i mimo wszystko,

więc gdy kogoś mijają Łucja śmieje się szczerze.

-„Mały cud już się zdarzył, ja w to prawie nie wierzę!”

mówi wciąż uśmiechnięta, Lilu przy tym całuje,

„Dzieląc radość z innymi ja tak dobrze się czuję!”

Przy ognisku spotkanie wszystkich Łucji znajomych,

każdy dostał pochodnie, każdy jest tym zdziwiony.

Lilu swoją zapala, przy tym krzyczy donośnie:

„Chcę życzliwość przywrócić, wy ją w sercach swych noście!”

W tłumie słychać wątpliwość: „Co my mali możemy?”

„Uśmiech świat zmienić może, jeśli my bardzo chcemy”

– mówi Lilu, a przy tym ogień wszystkim rozdaje,

-„Płoną lampy, lecz moja nie mniej jasna się staje,

więc rozdajmy swój uśmiech, tak jak ognia płomienie,

niech życzliwość rozgoni ciemnych chmur smutne cienie!”

I rozbrzmiały w miasteczku ciepłych słów powitania,

przy tym szczere uściski, pełne troski pytania.

Dzieci swym entuzjazmem, bliskich swych zaraziły,

słońce świeci tam ciągle, chmury już nie wróciły.

I nie było to bajką czy też opowiadaniem,

ale czymś co się dzieje lub za chwilę się stanie,

a rozpocznie się w sercu, ślad na twarzy zostawi

i świat lepszym się stanie – bo Twój uśmiech to sprawi.